Przyjaźń z Łodzią zaczęła się na jej obrzeżach.
Wśród poprzemysłowych zabudowań, czerwonej cegły, gdzie czas jakby się zatrzymał.
Łódź kojarzona z fabrykami, przędzalnictwem, industrialnym charakterm zachęcała bardzo.
Sama ul. Piotrkowska ..... nie zostawiłaby rewelacyjnych wrażeń z wizyty w mieście.
Nie byłaby dla mnie jej główną atrakcją mimo fortepianu Rubinsteina czy gwiazd pod nogami.
Na szczęście nie samą Piotrkowską Łódź stoi.
Wszystko zaczęło się w Księżym Młynie - przyfabrycznym osiedlu zbudowanym przez Karola Scheiblera, które to osiedle stanowi zespół mieszkalno-fabryczny, gdzie do dziś możemy zobaczyć budynki z czerwonej cegły tak charakterystyczne dla całej Łodzi, budynki mieszkalne, bocznicę kolejową czy szkolę. Tam też znajduje się obecnie ambasada Królestwa Belgii czy lofty.
Drogę powrotną z zabudowań pofabycznych Scheiblera (gdzie nie da się ukryć najwięcej czasu spędziłam przy Ambasadzie Królewstwa Belgii podziwiając koronkwą metalową dekoracje nad wejściem do budynku) obrałam przez Księży Młyn. Nie mogłam nie obejrzeć go raz jeszcze.
Miło było podpytać o jeden szczegół - siedzących na schodach nastolatków - ewidentnie
mieszkańców tego osiedla.
Zapuścić się w zaułki tamtejszych uliczek (małego miasta w mieście) .... bezcenne.
W drodze do aparthotelu przez Piotrkowską uwagę zwróciła kamienica Karola Scheiblera przy
ul. Próchnika 1 - pierwsza w Łodzi kamienica wielkomiejska (jeden z plusów Piotrkowskiej).
Na parterze usytuowany był główny skład towarów właściciela oraz eleganckie sklepy: kapelusznicy, wyrobów platerowych czy towarów luksusowych. Na wyższych piętrach mieściły się apartamenty. Obecnie znajduje się tam m.in. ośrodek korekcji wzorku.
Ciąg dalszy wrażeń zapewnił pełen przepychu Pałac Izraela Poznańskiego (zwany łódzkim Luwrem)
i znajdujące się tuż obok Manufaktura oraz Hotel Andel's Łódź.
Tym razem dla kontrastu sąsiadowała ze sobą znów ceglana czerwień z neobarokowym stylem Pałacu.
Oczy nacieszyć można przysiadając po drugiej stronie ulicy, gdzie z perspektywy można podziwiać szczególnie właśnie łódzki Luwr w promieniach zachodzącego słońca.
Manufaktura i Hotel Andel's
Dzień warto poświęcić na kawałek innej historii łódzkiej ludności żydowskiej.
Znajdujące się w bliskim sąsiedztwie Stacja Radegast Muzeum Tradycji
Niepodległościowych w Łodzi i Cmentarz Żydowski.
Szczególnie Stacja Radegast to kawał smutnej historii XX wieku.
Radegast - właściwie stacja Marysin jest zabytkowym budynkiem kolejowym z 1941 roku.
W czasie II wojny światowej związana była z gettem utworzonym przez Niemców w Łodzi
w roku 1940. Początkowo był to punkt przeładunkowy surowców i żywności, aby następnie stać
się miejscem, z którego wywożono ludność żydowską do obozów zagłady.
Łódzki cmentarz żydowski imponuje rozmiarem i bogactwem architektonicznym nagroobków.
To największa nekropolia żydowska w Polsce. Warto zaznaczyć, że cmentarze żydowskie składają
się z dwóch części: przedpogrzebowej i grzebalnej. W części przedpogrzebowej następuje przygotowanie zwłok do pochówku m.in. poprzez rytualne obmycie zwłok wodą.
A warto wiedzieć, że to właśnie na łódzkim cmentarzu zachował się metalowy stół do obmywania męskich zwłok. Spotkać tam można grobowce znanych łodzkich przemysłowców. Na cmentarzu dominują nagrobki w kształcie macewy choć wzdłuż głównej alei można spotkać kwatery
z grobowcami rodzinnymi.
Spacerując alejkami nie można nie odnieść wrażenia, że nekropolia jest zaniedbana co wynika z faktu, że ludność żydowska w dużej mierze wyjechała z Polski. Nie można też jednak nie zauważyć, że podejmowane są działania mające na celu jej ratowanie.
Grobowiec Poznańskiego uznawany jest za największy żydowski nagrobek na świecie.
W innym nastroju przechodzimy do Dworca Tramwajowego Centrum i Przystanku Piotrkowska Centrum zwanymi przez Łodzian "Stacją jednorożców". Podróżującym po Lizbonie -
Stacja jednorożców kojarzyć się będzie całkiem słusznie z lizbońską stacją Lisbon Oriente.
Spacerując po mieście nie można przejść obojętnym na łódzkie murale.
Można wyłapywać je przy tzw. okazji lecz jeśli komuś to nie wystarczy, to można
zwiedzać miasto specjalnym szlakiem poświęconym właśnie tylko im.
Dwa podejścia robiłam, by zobaczyć od strony ogrodu pałac braci Steinertów. Pierwsze dało mi tylko możliwość obejrzenia obiektu od strony ulicy Piotrkowskiej.
Dopiero za drugim razem miałam szczęście zobaczyć obiekt z perspektywy ogrodu.
Ta część pałacu otworzyła mi szeroko oczy. To tuaj robiłam wielkie "wow".
Zaskoczyła architektra ze szczegółami od strony ogrodu, to co niezauważalne na pierwszym planie zdecydowanie wygrało w szczegółach. A to wszystko w promieniach południowego słońca.
Budynek vis a vis Centralnego Muzeum Włókiennictwa od strony ul. Piotrkowskiej.
Szczęścia takiego nie miałam z sąsiadującą z Pałacem Steinertów - Białą Fabryką Geyera
(obecnie Centralmym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi), którą mogłam podziwiać tylko od strony Parku Reymonta. Mimo wszystko przedpołudnie spędzone z widokiem na kwartet kolorystyczny
w wykonaniu bieli, ceglanej czerwieni, zieleni i błękitu sąsiadującego stawu i nieba nad głową
w pełni mnie usatysfakcjonowały. tu znów czerwona cegła, a w najbliższym
sąsiedztwie kontrastowa biel.
Do szczęścia brakowało mi tylko dobrego espresso, bagietki, sera, białego wina lub Proseco.
Ceglana czerwień o industrialym charakterze znów pojawiła się w przestrzeni Monopolis łączącego powierzchnie biurowe, gastronomiczne i kulturalne. I te prowadzące schody do nieba .....
To w piekarni w Monopolis wypiłam najbardziej dizajnerską herbatę ever :-)
Najbardziej surowy industrialny charakter Łodzi zastałam w Off Piotrkowska.
Manufaktura, Monopolis to wnętrza w stylu industrialnego konkursu miss world. Off Piotrkowska ma natomiast pazura w swej ceglano-szklanej surowości. To tutaj Proseco smakowało najcharakterniej.
I te pofabryczne obostrzenia nad głową w stylu "palenie surowo zabronione", by zaraz obok wskazać nam drogę ppoż. Jest przyjnajmnie bezpieczniej :-)
Wątek łódzkich fabrykantów pojawia się także w soboorze Św. Aleksandra Newskiego
wzniesionego z inicjatywy komitetu utworzonego przez największych łódzkich fabrykantów
chcących dowieść swojej lojalności wobec władz carskich.
W niedalekim sąsiedztwie soboru znajduje się zrewitalizowany budynek kompleksu
pierwszej łódzkiej elektrowni.
Słynna łódzka Piotrkowska rehabilitowała się w ostatanie popołudnie. Przechodząc nią po raz kolejny wyłapywałam pojedyncze architektoniczne wg mnie perełki - te które miały wg mnie szczęście zostać odrestaurowane czy też oczyszczone.
Wchodząc w łódzkie podwórka nagrodę pokrytą mieniącym się srebrem zdobyłby Pasaż Róży
wg projektu Joanny Rajkowskiej. Kamienica zostałą wyklejona pociętymi na małe kawałki lustrami, których fragmenty dają z pozoru niedopasowane do siebie i zniekształcone obrazy. Złudzenie wynikajace z rozbitych luster symbolizuje chorą siatkówkę oka (problem dotyczący córki artystki).
Zwiedzając Łódź nie mogłam pominąć Teatru Wielkiego - drugiej pod względem
wielkosci sceny operowej w Polsce.
Gdyby rozrzucone po całej Łodzi jej industrialne miejscówki zebrać blisko siebie byłoby genialne.
No, ale tak dobrze być nie mogło. Nie byłoby bowiem Łodzi bez jej jednorożca, Pasażu Róży czy łódzkiej filmówki oraz oczywiście łódzkiej uliyc Piotrkowskiej.